Obrazy Martyny Kliszewskiej są radosne, pełne życia, beztroskie i bezpretensjonalne. Podobają mi się przede wszystkim jako... piękne przedmioty. Dostrzegłam to, oglądając wystawę w galerii Kuratorium w Warszawie (ul. Sienna 43A). Wystawa trwa jeszcze przez tydzień, więc pospieszcie się, zdążycie ją zobaczyć.
Dotychczas zawsze uważałam Martynę Kliszewską za aktorkę. I słusznie. Skończyła wydział aktorski na PWST w Krakowie, zagrała w kilkunastu filmach i serialach, na co dzień występuje w warszawskim Teatrze Kamienica. Widziałam ją w sztuce "Botox", napisanej przez jej męża Jakuba Przebindowskiego. Była zabawna, energetyczna, świetna!
Ale Kliszewska skończyła także liceum plastyczne (specjalność: tkactwo artystyczne) i właśnie dowiedziałam się, że obok aktorstwa uprawia również malarstwo, tkaninę, asamblaż. Zdarzyło się jej nawet projektować lampy.
Martyna jest po prostu "twórczą osobowością". Zawsze podziwiałam trakich ludzi. Muszą coś nieustannie kreować. Mają wiele zainteresowań i umiejętności. Nie lubią spoczywać na laurach i cały czas szukają sobie nowych wyzwań.
Obrazy Martyny zwróciły moją uwagę ze względu na ich dekoracyjny charakter. Jako specjalistka od wnętrz mam pod tym względem lekkie "skrzywienie". Niestety w polskich wnętrzach - nawet tych należących do ludzi zamożnych - nieczęsto widuję dzieła sztuki. Szkoda. Obraz we wnętrzu jest jak jego "dusza".
Mam nadzieję, że kolorowe obrazy Martyny Kliszewskiej znajdą wielu nabywców. Są bardzo sympatyczne w odbiorze. Nie wiem, jakie są wasze wrażenia, ale mnie poprawiają nastrój. Zwłaszcza kompozycje kwiatowe, które przypominają mi obrazki widziane w dziecięcym kalejdoskopie.
https://poliszdesign.pl/
http://dominteligentny.pl
http://www.prostyplan.pl
http://www.domoplus.pl/nasze-programy/produkcje-domoplus
http://www.designboom.com